V kolejka: Leśnik Nowe Ramuki - GKS Dźwierzuty 2:4
W niedzielne popołudnie przyszło nam się zmierzyć z zamykającą tabelę drużyną Leśnika. Wbrew oczekiwaniom nie był to jednak łatwy mecz, na co wskazywać mogły dotychczasowe rezultaty obydwu ekip. Na bardzo twardym, kępiastym oraz stosunkowo małym boisku ciężko było o składne akcje, co dodatkowo skutecznie utrudniali gospodarze swoją twardą, bezpardonową grą. Co prawda szła za tym również spora ilość stałych fragmentów gry, te jednak póki co nie przynosiły rezultatów ze względu na dobrą grę w powietrzu rosłych obrońców gospodarzy. Nie da się ukryć, że sporo czasu zajęło nam przystosowanie się do napotkanych warunków, a około 15 minuty nastąpił prawdziwy nokaut, niegroźna sytuacja w naszym polu karnym, nieporozumienie naszego bramkarza z obrońcą, w konsekwencji czego zawodnik gospodarzy kieruje piłkę do pustej bramki. Konsternacja na naszych twarzach no ale nic, czasu jest mnóstwo, gramy dalej... z tym, że nic nie wychodzi, typowe bicie głową w mur. Mimo, że obrońcy gospodarzy coraz częściej popełniali straszne kiksy, a gra Leśnika wyglądała jak zawody w "kto kopnie wyżej/dalej", to oni po jednym ze stałych fragmentów gry mogli podwyższyć prowadzenie, na posterunku był jednak Granicki, który sparował piłkę na rzut rożny. Oczywiście to nie znaczy, że my nie mieliśmy swoich szans - przeciwnie, 2 doskonałe okazje miał Kujtkowski, jego strzały w dogodnych sytuacjach minimalnie mijały jednak bramkę, próbowali także A. Bazych, Wójcik, Kołakowski, Elsner, ale albo się fatalnie mylili, albo byli blokowani i tak to mniej więcej wyglądało aż do 40 minuty, kiedy do piłki zgranej przez Biedkę dopadł Elsner, który mijając w pełnym biegu obrońcę uderzył z lewej strony pola karnego w kierunku długiego słupka i mogliśmy się cieszyć z wyrównania. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, kilka mocnych słów w przerwie i rozpoczynamy drugą połowę i to od razu od mocnego uderzenia. Około 53 minuty z narożnika boiska centruje Kołakowski, do piłki dopada Biedka, którego uderzenie głową po drodze odbija się jeszcze od słupka, następnie od bramkarza gospodarzy i możemy się cieszyć z prowadzenia. Tyle, że zamiast dobić rywala, znów fundujemy sobie niepotrzebną nerwówkę w obronie, gospodarze wywęszyli swoją szansę i w okolicach 72 minuty, po stracie piłki w środku pola i (tradycyjnie) długiej piłce kolejny błąd w obronie, w konsekwencji czego napastnik gospodarzy w sytuacji 1 vs 1 kładzie Krzyśka na ziemi pakując piłkę ponownie do pustej bramki, ponownie remis, na szczęście nie na długo. 77 minuta, kolejny korner, ponownie Kołakowski, o piłkę z obrońcą walczy Hołod, ta jednak nietrącona przechodzi dalej, gdzie z najbliższej odległości formalności głową dopełnia Elsner i w ten sposób odzyskujemy prowadzenie. Kropkę nad "i" postawił wprowadzony pod koniec Więcek około 87 minuty, prostopadła piłka od Elsnera w pole karne, Kujtkowski uprzedza obrońcę i z ostrego kąta przerzuca piłkę nad wysuniętym bramkarzem, do której dopada wspomniany wcześniej "Baba" i umieszcza ją w pustej siatce. Oczywiście w tej części gry klarownych sytuacji nie brakowało, blisko szczęścia byli dotychczasowi strzelcy bramek, jednak Biedce na drodze - w jak się wydawać mogło - stuprocentowej sytuacji stanął bramkarz, Więckowi zabrakło zimnej krwi, z kolei strzał Elsnera wylądował na słupku, warto też odnotować dobrą interwencję bramkarza po ładnym strzale Kujtkowskiego z rzutu wolnego. Do prawdziwie kuriozalnej sytuacji doszło też w końcówce spotkania, gdzie wychodzący na czystą pozycję Kujtkowski zostaje uderzony łokciem i pada w polu karnym, rzut karny? Nic bardziej mylnego, dosłownie sekundę przed tym zdarzeniem sędzia używa gwizdka przerywając grę, gdyż na boisku leży jeden z gospodarzy... decyzja? Żółta kartka dla Kujtkowskiego za symulowanie... najlepszym komentarzem tej decyzji byłoby chyba jej przemilczenie, niesmak jednak jest tym większy, że we wcześniejszych sytuacjach mający na swoim koncie żółtą kartkę zawodnik Leśnika najpierw po zdobyciu bramki zakłada koszulkę na głowę czego konsekwencją zgodnie z przepisami powinna być druga żółta kartka, a w końcówce atakując od tyłu odpycha rękoma Kołodziejczuka nie mogąc go dogonić, ewidentne niesportowe zachowanie, kartka się jednak dla tego pana nie znalazła... trudno.
Wracamy z meczu poobijani, ale co najważniejsze z 3 punktami i z tego należy się cieszyć, podobno klasową drużynę poznaje się po tym, że potrafi wygrywać nawet wtedy, kiedy niekoniecznie się wszystko układa po jej myśli i właśnie tym pozytywnym akcentem kończymy dzisiejszą relację ;) Zapraszamy już teraz na kolejny mecz do Dźwierzut, w którym naszym przeciwnikiem będzie jeden z pretendentów do awansu - Burza Słupy.
Skład: Granicki - Malewicz, Hołod, Sztymelski, Szpyrka - Wójcik, Kołakowski - Bazych (c), Elsner, Kujtkowski - Biedka
Po przerwie pojawili się: Kołodziejczuk, Więcek, Jaskuła
Komentarze