VIII kolejka: GKS Dźwierzuty - Pisa II Barczewo
W niedzielne popołudnie do Dźwierzut zawitały rezerwy IV-ligowca z Barczewa. Mecz rozpoczęliśmy dość mocno, próbując narzucić swój styl gry, jednak bez rezultatów. W pierwszym kwadransie dwukrotnie bliski pokonania bramkarza rywali był Sztymelski, jednak najpierw jego strzał z 20 metrów na korner sparował bramkarz, a kilka minut później gdy w zamieszaniu podbramkowym udało mu się wpakować piłkę do siatki pięknym strzałem w okienko (piłka po drodze odbiła się jeszcze od słupka), sędzia bramki nie uznał dopatrując się faulu jednego z graczy gospodarzy. Następnie mecz się wyrównał, jednak bez groźniejszych okazji do około 25 minuty, kiedy to sędzia odgwizdał dość problematyczny faul na połowie rywali i pomimo, iż jeden z naszych zawodników leżał na murawie pozwolił wznowić grę, co niestety zaskoczyło kompletnie naszych obrońców, doprowadzając do sytuacji 1 vs 1 z naszym bramkarzem, a w konsekwencji bramkę. Od tej pory to goście przejęli inicjatywę i w 2-3 sytuacjach niewiele brakowało, aby podwyższyli prowadzenie. My potrafiliśmy odpowiedzieć jedynie doskonałą sytuacją Wójcika, który z bliskiej odległości uderzał lewą nogą w stronę dalszego słupka, piłka niestety nieszczęśliwie prześlizgnęła się po spojeniu słupka z poprzeczką i opuściła boisko. Trzeba przyznać, że goście - podobnie jak ostatnio każdy z naszych rywali - często nie przebierali w środkach aby powstrzymać naszych zawodników, na brawa jednak zasłużył tutaj sędzia, który nie bał się podejmować odważnych decyzji i wiele zagrań karał kartkami, NARESZCIE. Około 41 minuty rajd wychodzącego na czystą pozycję Kujtkowskiego kończy się którymś z rzędu faulem i następuje to, co nieuniknione, czyli druga żółta, a w konsekwencji czerwona kartka. Do przerwy wynik już jednak zmianie nie uległ, 0-1 na korzyść gości. Jasnym dla nas było, że przegrywając nie mamy wiele do stracenia, tym bardziej grając w przewadze, więc od początku drugich 45 minut staraliśmy się narzucić własne tempo gry i zepchnąć rywali na własną połowę. Koło 53 minuty przed wyborną okazją stanął Kołakowski, który po przechwycie piłki znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, zabrakło jednak zimnej krwi, a strzał był bardzo niecelny. Kilka minut później szybkością błysnął Kujtkowski, który również znalazł się w sytuacji jeden na jeden z golkiperem przyjezdnych, jednak to ten drugi wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. Około 60 minuty na boisku w miejsce Szpyrki zameldował się Więcek w miejsce drugiego napastnika i już kilka minut później jego dwójkowa akcja z Biedką mogła zakończyć się golem, "Maniek" jednak w dogodnej sytuacji również uderzał niecelnie. Około 70 minuty po rzucie rożnym głową uderzał Elsner, piłka również minimalnie minęła lewy słupek bramki. Frustracja rosła z każdą minutą, bramka Pisy wciąż zaczarowana, aż w końcu nastąpiło przełamanie i odrobina szczęścia w okolicach 78 minuty. Dośrodkowanie z lewego skrzydła Malewicza, lekki rykoszet i piłka spada wprost pod nogi nabiegającego Więcka, który z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki, w końcu mogliśmy nieco odetchnąć. Trzeba przyznać, że ogólnie Marek dał bardzo dobrą zmianę, biegał, walczył, odbierał piłki, do tego zdobyta bramka, czego wymagać więcej od zawodnika wchodzącego z ławki? Oby tak dalej... A na boisku obraz gry nie ulega zmianie. Trzeba jednak rywalom oddać, że w tej części meczu również mieli ze 2, może 3 groźne wypady pod naszą bramkę, jednak w kulminacyjnych momentach ich gracze podejmowali złe decyzje odnośnie strzału, bądź podania. Około 85 minuty przy linii bocznej dochodzi do ostrego starcia wprowadzonego chwilę wcześniej Kołodziejczuka z faulującym rywalem, sędzia jednak nie dopatrzył się faulu, a gdy piłkę przejął Hołod, został on w zapaśniczym stylu złapany i powalony na ziemię, przez kolejnego z Barczewian. Ciśnienia powstałego przez powtarzające się faule nie wytrzymał Sztymelski, który postanowił jeszcze przed sędzią wymierzyć sprawiedliwość, wdając się w szarpaninę z rywalem. Decyzją sędziego na boisku zostało 19 zawodników, obdzielając po równo obu "agresorów" kartonikiem koloru czerwonego. Końcówka wyglądała jak typowa obrona Częstochowy, przyjezdni zamknięci w hokejowym zamku w obrębie własnego pola karnego, na przeciwko nich my, starający się znaleźć lukę w ich zmasowanej obronie. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, a na zegarze dochodziła nieubłaganie ostatnia z 4 doliczonych minut, kolejna rozpaczliwa wrzutka w pole karne nareszcie przyniosła skutek. Dośrodkowywał Elsner, a nienajlepsze zachowanie jednego z obrońców doskonale wykorzystał Kujtkowski strzelając bramkę, dającą nam upragnione zwycięstwo. Sędzia już nie pozwolił wznowić meczu i 3 punkty stały się faktem.
Na zimno po meczu uważam, że na wielkie brawa zasłużył tego dnia arbiter, który oczywiście nieomylny nie był, ale jeśli się mylił to w obie strony, ale przede wszystkim nie bał się podejmować odważnych decyzji dla utemperowania boiskowych wydarzeń, a właśnie tego brakowało w ostatnich meczach, bo niestety coraz częściej mecze wyglądają na walki byków, a nie sportowe widowisko zgodne z duchem fair play, którego chcielibyśmy doświadczać co tydzień. Nie chciał też być bohaterem, starał się robić to, co do niego należało.
Na brawa zasługują również goście, którzy wykazali się niesamowitą determinacją i mimo gry w osłabieniu przez około 50 minut dzielnie się bronili, psując nam w tym meczu sporo krwi. Gdyby jeszcze tylko popracowali nad niektórymi odzywkami... ;)
A na koniec pochwalić należy całą naszą drużynę za wiarę i walkę do samego końca o korzystny rezultat, co udało się ostatecznie osiągnąć, mimo, że to nie był nasz najlepszy mecz, a wręcz przeciwnie, bez dwóch zdań. Teraz jednak należy się już skupić na kolejnej niedzieli, również w Dźwierzutach, serdecznie zapraszamy...
Skład: Pleśniak - Malewicz, Hołod, P. Bazych, Szpyrka (Więcek) - Kołakowski, Sztymelski - Wójcik (Kołodziejczuk), Elsner, Kujtkowski - Biedka
Komentarze